Po opuszczeniu wyspy Sandhamn w 2021, jeszcze w tym samym roku wykupiliśmy bilety lotnicze do Sztokholmu z przesiadką do pociągu, który zabrał nas…do Laponii. Już zatrudnieni w ICEHOTEL w malutkiej mieścince Jukkasjarvi 200km za kołem podbiegunowym , nie dokońca zdawaliśmy sobie sprawę do jakiej krainy zmierzamy i co nas czeka.
![]() |
w zagrodzie, 2021 |
Podróż koleją trwać miała 17 godzin i rozciągać się przez tysiąc dwieście kilometrów. Tyle bowiem trwał standardowy przejazd ze Sztokholmu do Kiruny, jednak w grudniu w Szwecji nic nie okazało się takie pewne. Na naszych przygód szczęście.
|
Po około 18 godzinach jazdy okazało się, że nasz pociąg zdecydował się mieć awarię i wszyscy pasażerowie muszą opuścić wagony. Tak tez zrobiliśmy. Czekaliśmy gdzieś w połowie drogi (tak, po 18 godzinach byliśmy w powie drogi) w środku Szwecji. Pamiętam, że otoczenie było całkowicie otulone śnieżnym puchem.
Kiedy dotarliśmy na miejsce po kolejnych dziesięciu godzinach – jedno było pewne. Byliśmy zmęczeni, ale niesamowicie podekscytowani. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że spędzimy tam dwa zimowe sezony i doświadczymy prawdziwego piękna.
Sama wioska licząca poza sezonem czterystu mieszkańców jest historyczną osadą rdzennej ludności Laponii – Samii. Choć temat owej kultury to zdecydowanie materiał na inny wpis, to historia i zwyczaje Saamów towarzyszyły mi przez cały pobyt.
|
MAGIA
Mieszkaliśmy pośrodku zimowej krainy w małej mieścince Jukkasjarvi, gdzie od grudnia do lutego słońce nie wschodziło. Gdzie temperatura spadała poniżej -30 stopni. Krzyk agresywnego powietrza na skórze twarzy ustępował milczeniu gór i lasów po horyzont przykrytym śnieżnym futrem. Jedyne co można było usłyszeć, to w oddali ujadanie huskich. To właśnie cisza nadawała temu miejscu swój unikalny klimat. Kiedy życie zamarzało, rodził się spokój. Wszechobecna lodowa skamielina przykrywana coraz to nowszą warstwą puchu wyglądała jak stała część krajobrazu.
Wydawać by się mogło, iż to kraina wiecznego śniegu. Pierwsze zorze polarne były tak zachwycające, że nierzadko staliśmy bez kurtek i czapek przy blisko -20 stopniach. Zorza okazuje się przemieniać w ułamku sekundy. Tańczy.
|
FIKA
Nieodłączną częścią Szwedzkiej kultury jest słodka bułeczka z kawą w formie przerwy. Fika. Tak samo, jak Anglicy mają „five o’clock”, tak Szwedzi również posiadają swój rytuał. I choć nie twierdzę, że są to odpowiedniki, to sprowadzają się do tego samego – do odpoczynku.
Niejednokrotnie miałem okazję uczestniczyć w absolutnie oryginalnej formie takiej celebracji. Wyprawa rozpoczynała się w południe, po czym jechaliśmy kilkanaście kilometrów w głąb dziczy na skuterze śnieżnym. Po rozpaleniu przez Guida ogniska metodą „od iskry”, mogłem spróbować kawy parzonej tradycyjnym sposobem. My nazwalibyśmy to czarną sypaną, jednak przygotowywany na ogniu w żeliwnym dzbanku i filtrowana gałązką jodły – napój ten smakował całkowicie inaczej.
|
|
To wszystko było częścią mojej północnej przygody, która mimo wszechobecnego piękna, posiadała również negatywne aspekty. Niespotykana przeze mnie dotąd cisza kreowała to miejsce jako mityczne, spowinowacone jedynie z przyrodą. Z magią.
|
|
|
|
Jak bardzo różni się znajomy nam Świat, od tego, który wciąż na nas czeka?
Ależ pięknie to opisałeś,aż się w oku łezka zakręciła .Tak bardzo się cieszę,że było Wam dane spotkać się z tym pięknem przyrody .Pozdrawiam
Bardzo mi miło, że poczułeś/aś moje słowa! Dziękuję!
Fajnie napisane.